Tradycyjne budownictwo wsi suwalskiej to kryte słomą lub wiórem domy, stodoły i inne zabudowania gospodarcze, wykonane z drewna lub glinobitki - słomy zmieszanej z gliną.
W krajobrazie współczesnej nadwigierskiej wsi z tego tradycyjnego budownictwa pozostało niewiele. Pocieszający jest jednak fakt, że powraca się do dawnych tradycji budowlanych, pięknych w swojej prostocie drewnianych domów, czy będących dodatkową atrakcją turystyczną tego regionu - bani.
Słowo bania (lub bajnia), mające słowiańskie pochodzenie, na terenie Suwalszczyzny funkcjonowało zazwyczaj w połączeniu z przymiotnikiem „rosyjska”. Już od XIX wieku banię kojarzono bowiem z tradycją rosyjską. Aleksander Brückner w „Początkach i rozwoju języka polskiego“ oraz w „Słowniku etymologicznym języka polskiego” twierdzi, że pierwotnego znaczenia słowa bania można doszukiwać się w słowie „dół, dołek”. Na terenach zachodnich słowo bania, oznaczające łaźnie, nie było używane. Słowianie nie znali słowa „łazienka”. Mieli tylko małe izdebki, gdzie ciało poddawano „parzeniu”, poprzez polewanie wodą gorących kamieni.
Bania było to pomieszczenie, w którym panowała wysoka temperatura i wysoka lub niska wilgotność (w zależności od rodzaju bani), w którym spędzało się od kilku do kilkunastu minut. Służyły one oczyszczaniu ciała, poprzez wypocenie się, a następnie spłukanie wodą.
Najstarsze budowle tego typu na świecie pochodzą ze starożytnego Rzymu, Grecji Egiptu. Znali je również Chińczycy. Słynne łaźnie - termy, były to kompleksy budynków składające się z basenu, szatni, osobnego pomieszczenia z gorącą wodą, łaźnią parową, czy łaźnią suchą. Z badań archeologicznych i nielicznych dokumentów pisanych wiadomo, że nasi przodkowie przywiązywali wielką wagę do zachowania higieny.
W „Księdze dróg i krajów” z 1099 r., o tradycyjnych baniach (łaźniach) pisał w swojej relacji z podróży po Polsce Arab Al-Bekri z Kordoby. Pisze, że Polacy nie znają kąpieli „lecz budują sobie dom z drzewa i zatykają szczeliny jego żywicą (...). W domu tym czynią ognisko z kamienia w jednym kącie i na samym wierzchu nad ogniskiem robią otwór dla wypuszczania dymu. A skoro ognisko się rozpali, zamykają okno i zapierają drzwi domu. Mają tam naczynia do wody, którą polewają ognisko, dla wytworzenia pary. Każdy z nich ma wiązkę suchych wici, którymi w ruch wprawiają powietrze i przepędzają do siebie. Wtedy ciekną z nich rzeki potu i otwierają się ich pory, a co zbytecznego, wychodzi z ich ciała i na żadnym nie zostaje śladu krost ani wrzodów”.
Za panowania Piastów i Jagiellonów na ziemiach polskich było wiele budynków o takim przeznaczeniu. Z czasem drewno zastąpił kamień i cegła, a łaźnie zaczęły się cieszyć coraz większa popularnością. Mieściły się w murowanych budynkach, do których rurami doprowadzano wodę. Łaźnie kobiece były odseparowane od męskich. Można tam było się ostrzyc i ogolić, a także poddać się zabiegom kosmetycznym i lekarskim. Pełniły one również funkcje towarzyskie.
Dawniej łaźni zażywano często, czasem nawet w niedzielę; w sobotę należało to do obowiązku. Nawet w podróży chętnie zatrzymywano się w miejscach gdzie były banie i gdzie można było ciało poddać działaniu gorącej pary lub ciepłej wody. Jeszcze w XVII wieku, każde miasteczko, dwór szlachecki i wieś na swoich obrzeżach miały własną banię czy łaźnie. Posiadały izbę, w której znajdował się piec i ognisko, gdzie na rozpalone kamienie w palenisku lano drewnianymi cebrami wodę.
Duża cześć tych budynków uległa zniszczeniu podczas trapiących Rzeczypospolitą wojen. Po potopie szwedzkim liczba funkcjonujących bani i łaźni, a także ogólny poziom higieny znacznie się obniżyły. Upowszechnił się nawet pogląd, że częste mycie skraca życie. Na Suwalszczyźnie sytuacja zmieniła się po przybyciu na ten teren rosyjskich Staroobrzędowców.
W północnej Suwalszczyźnie osiedlili się oni w drugiej połowie XVIII wieku, po rozłamie jaki nastąpił w Kościele Prawosławnym. Starowierzy nie zgadzali się z reformami w Cerkwi Prawosławnej patriarchy Nikona i schronili się na Suwalszczyźnie przed prześladowaniami religijnymi. Byli dobrymi rzemieślnikami: cieślami, drwalami, a mieszkając na tych terenach przyczynili się do rozwoju budownictwa drewnianego. Dzięki nim powstawały w okolicy jeziora Wigry bogato zdobione domy z przepięknie rzeźbionymi nadokiennikami, dekoracyjnymi okiennicami, urozmaiconymi szalunkami ścian i zdobionymi gankami. Prawdopodobnie to staroobrzędowcy zbudowali pierwsze na tym terenie banie.
Były one lokowane na obrzeżach miejscowości nad zbiornikami wodnymi lub ciekami, w których można było szybko schłodzić rozgrzane w bani ciała.
Typowa bania był to budynek drewniany o zrębowej konstrukcji ścian, łączonych „na obłap” lub „rybi ogon”. Niektóre z budynków posiadały podcienia gdzie ustawione były ławeczki służące do odpoczynku po wyjściu z bani. Dach był dwuspadowy, kryty oflisami lub dranicami. Dziś nowe budynki najczęściej pokrywane są wiórem osikowym.
Wewnątrz znajdował się przedsionek i właściwa łaźnia. Stał w niej piec z narzuconymi kamieniami, często z miejscem na sagan do grzania wody, ławki do siedzenia i pałok, czyli miejsce gdzie temperatura była najwyższa, służące do „parzenia się”.
| |
Był również drewniany ceber lub kadź, w którym znajdowała się woda do polewania rozgrzanych kamieni. Czyniono tak dla uzyskania wysokiej wilgotności powietrza, przez co odczuwalna temperatura była wyższa.
W saunach suchych (fińskich) wilgotność powietrza jest niska, a temperatura powietrza osiąga w nich 85-100oC. W saunach parowych (baniach, łaźniach rzymskich) wilgotność powietrza dochodzi do 100%, przy temperaturze 40-50oC.
Aby dostatecznie ogrzać banię trzeba palić w piecu przez dwie do trzech godzin. W takiej tradycyjnej „czarnej” bani brak jest komina, a dym wydobywa się z paleniska do pomieszczenia, a następnie na zewnątrz przez otwarte drzwi i okna. Po nagrzaniu kamieni do odpowiedniej temperatury wygarnia się z paleniska popiół i resztki węgla drzewnego. Temperatura w pomieszczeniu jest rozłożona nierównomiernie - na górze pod sufitem osiąga 100-120oC, a przy podłodze 40-60oC. Po zamknięciu drzwi, kamienie polewa się wodą i smaga się ciało brzozowymi i dębowymi miotełkami. Ciało ochładza się przez polanie lodowatą wodą lub przez zanurzenie się w jeziorze czy rzece. Zimą, korzystanie z takiej sauny miało też swoje uroki; chłodzono się bowiem w wyciętej przerębli lub tarzając się w śniegu. Cały proces powtarza się przynajmniej dwukrotnie.
Korzystając z bani należy pamiętać, że wejście nie może być dłuższe niż 5 do 10 minut. Po każdym wyjściu należy się schłodzić ciało w wodzie lub w śniegu i chwilę odpocząć. W trakcie pobytu w saunie należy uzupełniać płyny, najlepiej przez wypicie gorącej herbaty, soku lub wody mineralnej. W czasie przebywania w saunie nie stosuje się żadnych kremów, aby nie blokować porów w skórze i nie zmniejszać możliwości wydzielania potu.
Korzystanie z bani ma znaczenie higieniczne, hartuje ciało i może pozytywnie wpływać na organizm człowieka. Oczyszcza go z nie- których produktów przemiany materii i toksyn. Podczas pobytu w bani temperatura skóry wzrasta do 400 C, rozszerzają się naczynia podskórne, a kurczą się wewnętrzne. Następuje przy- śpieszenie akcji serca. Początkowo rośnie ciśnie- nie krwi, ale pod koniec zabiegu spada. Wzrasta częstotliwość oddechów, co przyspiesza wentylację płuc. Wszystkie te zmiany stanowią „trening” dla układu krążenia i układu oddechowego zdrowego człowieka. Bania ma również zbawienny wpływ na kondycję psychiczną. Po okresie pobudzenia następuje uspokojenie i uczucie odprężenia. Zanim jednak zaczniecie korzystać z bani, zasięgnijcie porady lekarza, gdyż przy pewnych schorzeniach i w określonych stanach fizjologicznych pobyt w bani może być niewskazany.
Bania Piotra Malczewskiego we wsi Buda Ruska (fot. J.Borejszo)
Obecnie tradycyjne banie znajdziemy jeszcze w kilku wsiach na terenie Wigierskiego Parku Narodowego oraz w jego otulinie: w Maćkowej Rudzie, Budzie Ruskiej, w Studzianym Lesie, w Piotrowej Dąbrowie czy w Jeziorkach. Większość z nich jest usytuowana nad rzeką Czarną Hańcza. Z przekazów mieszkańców wsi Leszczewek oraz z pozostałości po budynku wiadomo, że na końcu wsi, w kierunku na Cimochowiznę znajdowała się wspólna, wiejska „czarna” bania, która była wykonana z glinobitki. Sauny zażywało się zazwyczaj w sobotę, po całym tygodniu ciężkiej pracy w gospodarstwie. Osobno korzystali z niej mężczyźni i chłopcy, a osobno kobiety i dziewczęta. Było to miejsce spotkań towarzyskich. Rozmawiano tam o bieżących sprawach wsi, o polityce i o historii. Do dziś w miejscowości Piotrowa Dąbrowa jest jedna z ostatnich, odbudowana i działająca gliniana sauna.
Tradycja używania bani w końcu lat 90. ubiegłego wieku powoli zanikała. Dziś powraca się do wykorzystywania bani, jako dodatkowej atrakcji turystycznej. Zachowanie tych obiektów służy więc, nie tylko ochronie walorów kulturowych naszego krajobrazu, ale również może być dodatkowym źródłem dochodu. Coraz częściej w ofertach turystycznych z naszego regionu można znaleźć informacje o możliwości korzystania z uroków bani.
|