Szamanizm - ukryta moc Kalevali
'Kalevala' składa się z run, czyli ze starofińskich pieśni. A więc słowa run są śpiewane. Słowa run - przypomnijmy, biegnące ośmiozgłoskowym duktem, połączone trocheicznym metrum - są śpiewne. "Ale śpiewać, laulaa, znaczy po fińsku również 'czarować'" - pisze w swoim słowie od tłumacza Jerzy Litwiniuk, autor pierwszego polskiego przekładu 'Kalevali' z oryginału (PIW, 1998). "W językach indoeuropejskich funkcje te rozbiegły się dość dawno (porównaj łacińskie cantare - incantare, carmen 'pieśń' i francuskie charmer 'czarować') i słownikarze raczej nie dopatrują się pokrewieństwa między 'śpiewam', 'pieję' a starogreckim pojeo 'robię, tworzę'. U Finów mamy tu znak równości. Nawet virsi (z łacińskiego versus) oznacza zarówno hymn kościelny, jak zaklęcie czarownika. Podobnie sana - słowo. Wiarę w magiczną skuteczność słowa zdobywa dziecko w kolebce, odkrywając korzystną różnicę między nieartykułowanym wrzaskiem a z trudem wypracowanymi brzmieniami 'mama' i 'tata'. Bezsilne, zdobyło władzę nad potężnymi, którzy w dodatku się cieszą. 'Nazywać' znaczy już 'wzywać', a nawet 'rozkazywać'. To radosne przeświadczenie zderza się później z doświadczeniami całego życia.
Pierwotny szaman był wielofunkcyjnym pośrednikiem pomiędzy plemieniem a wszystkim, co mogło mu sprzyjać lub zagrażać. Od starego szamana uczył się tradycji, a także samodzielnego gromadzenia obserwacji i przekazywania tego wszystkiego następcom. Zapadał w trans, co jest zawsze trudne i budzące trwogę, ale i wygłaszał trzeźwe sentencje. (Stąd Väinämöinen na końcu runa wygłasza swoje uwagi, a to każe myśleć o narodzinach jednego z najdawniejszych gatunków literackich - baśni z morałem). [Szaman] odnajdował to co zagubione i przywracał zdrowie. Kontaktował się z groźnymi potęgami i z cierpiącym bliźnim. Obca władza duchowna i świecka nie wszędzie była na czas, on zawsze był pod ręką, bodaj jako znachor i śpiewak run. Owo posiadanie solidnego magazynu tradycji, wspólnego dla plemion bałtyckoflńskich mimo dzielących je różnic dialektów i przynależności państwowej, rodziło w nich podobną postawę rezerwy, [...] krytyczne sprawdzanie każdej propozycji idącej od obcych cywilizatorów.
Gdzie indziej sprawy [sądowe] o czary szły w dziesiątki tysięcy z fatalnym skutkiem dla prawdziwych i rzekomych winowajców, niezależnie od tego, jakiego wyznania byli sędzia i oskarżyciel; tutaj, w skrupulatnej protestanckiej Finlandii mamy wszystkiego pięćdziesiąt pięć protokołów sądowych. W jednym z nich, z 8 marca 1671, osiemdziesięcioletni Lapończyk Aikie syn Aikiego niczego nie zataja, stwierdza, że spowodował utonięcie niewypłacalnego klienta różnymi 'złymi słowami', za co skazano go na śmierć. Podobnie w roku 1682 stuletni Anders Poulsen zeznawał, że potrafi zaklęciami wywołać burzę na morzu, odwołując się do Ilmarisa, który nią rządzi. Jemu też sędzia uwierzył. Został po nim pięknie malowany bęben szamański w kopenhaskim muzeum". (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998).
"M. A. Castren, przyjaciel Lönnrota i tłumacz Kalevali na język szwedzki, podczas podróży do Karelii doszedł do wniosku, że czarownictwo stanowi pierwszy i najważniejszy czynnik w procesie rozwoju fińskiej mitologii. Przyjęło ono bardzo konkretną postać, antropologom kultury znaną pod nazwą szamanizmu. Szamanizm jest opartym na animizmie i mediumizmie zespołem wyobrażeń, norm postępowania i działań mających na celu kontakt z istotami nadprzyrodzonymi; taki, który przynosi wyraźne efekty, np. w postaci wyleczenia z choroby czy udanego polowania. W zamian za to obcujący z niewidzialnym światem bogów mag zyskuje szacunek społeczności. [...] Pierwotny fiński mag, znachor i śpiewak run w jednej osobie, którego uosobieniem jest w Kalevali Väinämöinen, nieustannie pośredniczył między plemieniem a tym wszystkim, co mu sprzyjało bądź zagrażało. [...] Pojęcie szamanizmu często bywa odnoszone do formy religii pierwotnej występującej do lat dwudziestych naszego wieku u ludów północnej Syberii. Tymczasem podobne wierzenia istnieją nadal w Ameryce Południowej czy w Azji, a szamani fińscy nie są równi znachorom i czarownikom z plemion paleoazjatyckich i uraloałtajskich, tak jak nie są im równi starożytni cudotwórcy Empedokles czy Epimenides. [Nie ma pewności, że] czarownicy z Finlandii znali technikę zapadania w trans na wzór swoich ugrofińskich krewnych: Mordwinów, Czeremisów, Buriatów, Samojedów i Wotiaków, chociaż dysponujemy niezbitymi dowodami na rzecz istnienia u Finów prastarej instytucji szamańskiej. 'Estończycy, których od Finlandii dzieli jedynie odnoga morska, nadal wierzą w magiczne umiejętności swych sąsiadów z Północy. Zaciekłe wichry dmące z północy i północnego wschodu, sprowadzające febrę i reumatyzm, przypisuje prosta ludność wiejska Estonii machinacjom fińskich czarowników i czarownic' (J. G. Frazer: Złota gałąź, przełożył Henryk Krzeczkowski, Warszawa 1965, s. 100). Drugim dowodem jest obfita terminologia zaklęć utrwalona przez język fiński.
"Mikael Agricola w swoim katalogu fałszywych bóstw pisze: 'Äinamöinen pieśni układał'. [Pisana po łacinie] praca magisterska młodego Eliasa Lönnrota też traktuje Väinämöinena jako bóstwo zgodnie z sugestiami dawnych erudytów. Takie wzory podsunęli humanistom starożytni uczeni z Aleksandrii, porządkujący wszystko w arystotelesowskich kategoriach. Była jeszcze funkcja półboga i liczna społeczność upostaciowanych sił natury. Dziś, wierni tym samym nawykom, chowamy go do szufladki 'bohater kulturowy'. Bohater kulturowy ze specjalizacją szamańską. Drugim takim o równorzędnym stanowisku w eposie jest Ilmarinen, kowal wiejski i ojciec rzemiosł. Wykuł sklepienie niebieskie i pożyteczne perpetuum mobile - Sampo, jednakże jego funkcje boskie i kosmogoniczne uległy jeszcze większej redukcji. Zaklęć raczej nie używa, wszystko robi własnoręcznie, homo faber, chociaż stosowana przezeń technologia zakłopotałaby [współczesnych] inżynierów. Väinämöinen nieraz wpuszcza w maliny prostodusznego Ilmarinena, ale obaj, humanista z technikiem, szanują i przydają się sobie nawzajem. Ich antagonistka, Louhi, pani na Pohjoli, zachowała najwięcej archaicznych cech 'smoczycy', ale zarazem jest dobrą gospodynią i czułą matką, jaką można było spotkać w każdej zagrodzie. (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998)
Wróćmy na teren magii słowa [ - pisze dalej Jerzy Litwiniuk]. Dla spotęgowania jego mocy stosujemy różnorodne zabiegi: chcąc sobie zjednać czyjąś przychylność, schlebiamy mu, szafujemy obietnicami, nadajemy [mu] pieszczotliwe imiona i przydomki, pomijamy tematy drażliwe [lub] napomykamy o nich eufemizmami; stając wobec zagrożenia, sami usiłujemy je odstraszyć. Ponieważ język naszego plemienia jest jedynym prawdziwym [ - rozumujemy naiwnie - ] nie dziwota, że rozumie go każde zainteresowane stworzenie - i to, na które my polujemy, i to, które poluje na nas. W czasie polowania należy milczeć, w ostateczności wymieniać uwagi szeptem albo udawać, że chodzi o coś zgoła innego. Stąd taki uroczysty rytuał towarzyszący polowaniu na niedźwiedzia, a jeszcze większy po powrocie z łupem. Czytelnik dzisiejszy może się dziwić, dlaczego pszczoła [w 'Kalevali'] tylokrotnie nazywana bywa 'ptakiem'. Estoński (również fiński) pszczelarz odpowiadał: 'A bo jak jej tak nie nazwać, człowiek straci szczęście do pszczół'. Wszystkie te zabiegi bez trudu zaobserwujemy w 'Kalevali'. Modlitwy wpływające na tok wydarzeń znajdujemy również w Iliadzie i Odysei, niekiedy bardzo pierwotne, gdy Pallas Atena przywoływana bywa 'hukaniem sowy', a także praktyki magiczne. Nie pełnią one jednak tak częstej i tak wielkiej roli sprawczej jak tutaj. Bóstwo m u s i spełnić prośbę bez względu na jakość etyczną intencji suplikanta, sympatie i antypatie słuchacza eposu. Raz tylko przy zderzeniu dwóch modlitw Ukko rozstrzyga sprawę na korzyść Kullervo przeciw żonie Ilmarinena, dając tym samym ocenę postępków obojga. [To właśnie] magii służą uporczywe powtórzenia i refreny, przepojone troską o to, by żadna okoliczność nie została pominięta, by adresat prośby czy groźby został nią trwale związany i nie mógł się wycofać. Pułapki słowne były równie wymyślne jak sidła myśliwych zgromadzone w helsińskim Kansallismuseo".
Archaiczna poetyka nużyła nie tylko dzisiejszego, ale i zeszłowiecznego odbiorcę, jeżeli nastawiony był wyłącznie na zmienność obrazów (jakiej dostarczają nam dziś komiksy i wideoklipy, jednakże cechowała ona już... poetykę Iliady). Tutaj jednak od działania ważniejsze jest dążenie. Uczestnicy szamańskiego seansu chóralnymi okrzykami solidaryzowali się ze swoim rzecznikiem w natarczywości jego zmagań z niewiadomym". (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998)
"W oparciu o [...] informacje [...] dawnych historiografów szwedzkich częściowo możemy odtworzyć przebieg szamańskiego seansu. Wpierw fiński czarownik zapada w lovi, w stan ekstatycznego omdlenia, trans. Chcąc to uczynić, musi mieć opanowaną sztukę joiku. Unikalne brzmienie tego fińskiego i lapońskiego śpiewu trudno jest [opisać] - trochę przypomina ono tyrolskie jodłowanie. Podczas lovi szaman bije w bęben młotkiem sporządzonym np. z rogu renifera. Równocześnie wzywa - w poprawnie artykułowanym języku fińskim - swojego boga opiekuna aż do chwili, gdy padnie z wyczerpania, czyli uda się do krainy zmarłych lub innego miejsca, gdzie otrzymuje się dobrą radę i pomoc. Siedzący przy ognisku puoltaja, pomocnik, kobieta lub mężczyzna, głośno wołając budzi szamana z lovi. Wtedy tłumaczy on, co widział, tym, którzy prosili o wyświadczenie czarnoksięskiej usługi. Niestety, [niemal] nic nie wiemy o samym zachowaniu szamana ani o jego doznaniach w czasie rytualnej podróży do kraju umarłych. [...] Czarownik pada na ziemię jak czarny Etiopczyk, mówi najstarsza kronika. Podobnie piszą o lapońskich szamanach autorzy późniejsi: upadają bez zmysłów jak w padaczce, zasypiają i leżą jak półżywi, przypominają pijanych". (W. K. Pessel, dz. cyt.)
"Miarowy tok zaklęcia miał także jedno nader istotne znaczenie: świadczył o panowaniu zaklinacza nad zjawiskiem, a zatem o skuteczności jego poczynań. Jako dowód nie wprost może posłużyć zaklęcie-modlitwa do świętego Jodoka, celtyckiego patrona chroniącego od [złych] przygód w podróży, a zwłaszcza od dżumy, którego kult rozpowszechnił się wokół Bałtyku. We wszystkich, przytoczonych przez Marttiego Haavio w 'Mitologii fińskiej' (w tłumaczeniu Jerzego Litwiniuka, PIW 1979 - przyp. red.) wariantach było ono gorączkowe, nierytmiczne. Ono jedno. Bo dżuma to dżuma i zaklinacz nie miał czasu na dłuższe pogwarki..
Magiczne są też stałe epitety bohaterów - rzec by można, promieniuje z nich mana, ładunek energii wewnętrznej, fińskie slsu, 'to, co w środku'. Dzisiejszy przymiotnik tarkka, 'ścisły, dokładny', to już zgoła bezosobowy abstrakt, tarkka w 'Kalevali' to 'dbały, pilny, darzący napiętą uwagą', w przekładzie pozwalam sobie nawet na amplifikację 'strzegący skarbów'. Väinämöinen jest vaka, 'pewny, na którym można polegać', i rzadziej, w ramach równoległej synonimiki ullsas, 'mądry', pożyczka germańska. Poprzestaję na tym drugim epitecie. Podobnie tietäjä 'wieszcz, wiedzący, wtajemniczony', co dzisiaj oznacza po prostu znachora.
Z magicznych źródeł wywodzi się zachowanie żebraczki w runie XXIII oraz pechowca Kullervo w runie XXXVI. Oboje, nie pogodzeni z losem, skarżą się głośno na swoje upośledzenie. Żebraczka ma pretensje do niegodziwego męża, Kullervo żywi pogardę dla obojętnej wobec niego rodziny, z wyjątkiem jedynie kochającej matki. Jednym od niepamięci rozpowszechnionym środkiem wymierzenia sobie satysfakcji było sporządzanie effigiem - kukły przeciwnika - w celu dokonania na niej wymyślnego odwetu, [aż] do spalenia włącznie [...] Ta magiczna operacja podlegała zakazowi ze strony władz duchownych, ale co szkodziło uprzytomnić ją sobie chociażby w postaci drobiazgowego opisu...
Szamańskie wreszcie, [a zatem] magiczne jest pochodzenie każdego instrumentu: dętego - jak piszczałka w ustach hałaśnika Kullervo, [czy] strunowego - jak kantele w ręku Orfeusza - Väinämöinena (wykonane przezeń z żuchwy szczupaka, którego złowił podczas wyprawy do Pohjoli; drugie swoje kantele zrobił już z brzozy - przyp. red.); one to mają przywabiać, perkusja zaś i brzękadła - odstraszać, [jak np.] krowie kołatki niedźwiedzia, czy w ogóle wszelką siłę nieczystą.
Najważniejszy z nich [jest] jednak - prastary bęben szamański (kannus lub kansi), zwany przez Lapończyków govdas, z którego wywodzi się i triochstninnyj gudok, i gęśle, i gędźba, i gusło, i kudlesy, i cud, i cudzy, a nawet kaszubskie kutin, kutlna 'czarownik, czarownica' - nie zyskał prawa wstępu do 'Kalevali'. Bo to właśnie było tabu, czynność zakazana, podobnie jak jedzenie koniny u świeżo nawróconych z pogaństwa Słowian. Olbrzym Antero (czyli Andrzej) Vipunen usiłuje wypędzić intruza zwrotami wypożyczonymi z egzorcyzmów, sam Väinämöinen przed zejściem do krainy zmarłych pali ognisko i pokrzykuje, o bębnie jednak, towarzyszącym normalnej szamańskiej wyprawie w zaświaty - nie ma [tutaj] mowy. Przypomina jedynie o pierwotnej jedności funkcji estetycznej pieśniarza i uzdrowicielskiej znachora. Tak ważną w eposie czynność budowania łodzi przez Väinämöinena (łodzie szamanów ponadto bywają latające, podobnie jak stępy czarownic) zaczerpnięto z obfitości wątków apokryficznych o Noem, jakie przywędrowały do tej północnej 'lodówki folkloru'...". (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998)
Na koniec - jedno zaklęcie z 'Kalevali' - "Słowa oparcia w Stwórcy",
które wygłasza starzec-uzdrawiacz, opatrujący rany Väinämöinena
(runo IX, 507-516, przekład Jerzy Liwiniuk):
"Nie poruszam własnym ciałem,
Jeno ciałem Stwórcy mego,
Nie działam o własnej sile,
Lecz siłą Wszechmogącego,
Nie mówię własnymi usty,
Przemawiam Bożym językiem,
Jeżeli moje są słodkie,
To słodsze są usta Boże,
Jeśli moja dłoń jest sprawna,
To sprawniejsza jest dłoń Stwórcy
".
'Kalevala' składa się z run, czyli ze starofińskich pieśni. A więc słowa run są śpiewane. Słowa run - przypomnijmy, biegnące ośmiozgłoskowym duktem, połączone trocheicznym metrum - są śpiewne. "Ale śpiewać, laulaa, znaczy po fińsku również 'czarować'" - pisze w swoim słowie od tłumacza Jerzy Litwiniuk, autor pierwszego polskiego przekładu 'Kalevali' z oryginału (PIW, 1998). "W językach indoeuropejskich funkcje te rozbiegły się dość dawno (porównaj łacińskie cantare - incantare, carmen 'pieśń' i francuskie charmer 'czarować') i słownikarze raczej nie dopatrują się pokrewieństwa między 'śpiewam', 'pieję' a starogreckim pojeo 'robię, tworzę'. U Finów mamy tu znak równości. Nawet virsi (z łacińskiego versus) oznacza zarówno hymn kościelny, jak zaklęcie czarownika. Podobnie sana - słowo. Wiarę w magiczną skuteczność słowa zdobywa dziecko w kolebce, odkrywając korzystną różnicę między nieartykułowanym wrzaskiem a z trudem wypracowanymi brzmieniami 'mama' i 'tata'. Bezsilne, zdobyło władzę nad potężnymi, którzy w dodatku się cieszą. 'Nazywać' znaczy już 'wzywać', a nawet 'rozkazywać'. To radosne przeświadczenie zderza się później z doświadczeniami całego życia.
Pierwotny szaman był wielofunkcyjnym pośrednikiem pomiędzy plemieniem a wszystkim, co mogło mu sprzyjać lub zagrażać. Od starego szamana uczył się tradycji, a także samodzielnego gromadzenia obserwacji i przekazywania tego wszystkiego następcom. Zapadał w trans, co jest zawsze trudne i budzące trwogę, ale i wygłaszał trzeźwe sentencje. (Stąd Väinämöinen na końcu runa wygłasza swoje uwagi, a to każe myśleć o narodzinach jednego z najdawniejszych gatunków literackich - baśni z morałem). [Szaman] odnajdował to co zagubione i przywracał zdrowie. Kontaktował się z groźnymi potęgami i z cierpiącym bliźnim. Obca władza duchowna i świecka nie wszędzie była na czas, on zawsze był pod ręką, bodaj jako znachor i śpiewak run. Owo posiadanie solidnego magazynu tradycji, wspólnego dla plemion bałtyckoflńskich mimo dzielących je różnic dialektów i przynależności państwowej, rodziło w nich podobną postawę rezerwy, [...] krytyczne sprawdzanie każdej propozycji idącej od obcych cywilizatorów.
Gdzie indziej sprawy [sądowe] o czary szły w dziesiątki tysięcy z fatalnym skutkiem dla prawdziwych i rzekomych winowajców, niezależnie od tego, jakiego wyznania byli sędzia i oskarżyciel; tutaj, w skrupulatnej protestanckiej Finlandii mamy wszystkiego pięćdziesiąt pięć protokołów sądowych. W jednym z nich, z 8 marca 1671, osiemdziesięcioletni Lapończyk Aikie syn Aikiego niczego nie zataja, stwierdza, że spowodował utonięcie niewypłacalnego klienta różnymi 'złymi słowami', za co skazano go na śmierć. Podobnie w roku 1682 stuletni Anders Poulsen zeznawał, że potrafi zaklęciami wywołać burzę na morzu, odwołując się do Ilmarisa, który nią rządzi. Jemu też sędzia uwierzył. Został po nim pięknie malowany bęben szamański w kopenhaskim muzeum". (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998).
"M. A. Castren, przyjaciel Lönnrota i tłumacz Kalevali na język szwedzki, podczas podróży do Karelii doszedł do wniosku, że czarownictwo stanowi pierwszy i najważniejszy czynnik w procesie rozwoju fińskiej mitologii. Przyjęło ono bardzo konkretną postać, antropologom kultury znaną pod nazwą szamanizmu. Szamanizm jest opartym na animizmie i mediumizmie zespołem wyobrażeń, norm postępowania i działań mających na celu kontakt z istotami nadprzyrodzonymi; taki, który przynosi wyraźne efekty, np. w postaci wyleczenia z choroby czy udanego polowania. W zamian za to obcujący z niewidzialnym światem bogów mag zyskuje szacunek społeczności. [...] Pierwotny fiński mag, znachor i śpiewak run w jednej osobie, którego uosobieniem jest w Kalevali Väinämöinen, nieustannie pośredniczył między plemieniem a tym wszystkim, co mu sprzyjało bądź zagrażało. [...] Pojęcie szamanizmu często bywa odnoszone do formy religii pierwotnej występującej do lat dwudziestych naszego wieku u ludów północnej Syberii. Tymczasem podobne wierzenia istnieją nadal w Ameryce Południowej czy w Azji, a szamani fińscy nie są równi znachorom i czarownikom z plemion paleoazjatyckich i uraloałtajskich, tak jak nie są im równi starożytni cudotwórcy Empedokles czy Epimenides. [Nie ma pewności, że] czarownicy z Finlandii znali technikę zapadania w trans na wzór swoich ugrofińskich krewnych: Mordwinów, Czeremisów, Buriatów, Samojedów i Wotiaków, chociaż dysponujemy niezbitymi dowodami na rzecz istnienia u Finów prastarej instytucji szamańskiej. 'Estończycy, których od Finlandii dzieli jedynie odnoga morska, nadal wierzą w magiczne umiejętności swych sąsiadów z Północy. Zaciekłe wichry dmące z północy i północnego wschodu, sprowadzające febrę i reumatyzm, przypisuje prosta ludność wiejska Estonii machinacjom fińskich czarowników i czarownic' (J. G. Frazer: Złota gałąź, przełożył Henryk Krzeczkowski, Warszawa 1965, s. 100). Drugim dowodem jest obfita terminologia zaklęć utrwalona przez język fiński.
"Mikael Agricola w swoim katalogu fałszywych bóstw pisze: 'Äinamöinen pieśni układał'. [Pisana po łacinie] praca magisterska młodego Eliasa Lönnrota też traktuje Väinämöinena jako bóstwo zgodnie z sugestiami dawnych erudytów. Takie wzory podsunęli humanistom starożytni uczeni z Aleksandrii, porządkujący wszystko w arystotelesowskich kategoriach. Była jeszcze funkcja półboga i liczna społeczność upostaciowanych sił natury. Dziś, wierni tym samym nawykom, chowamy go do szufladki 'bohater kulturowy'. Bohater kulturowy ze specjalizacją szamańską. Drugim takim o równorzędnym stanowisku w eposie jest Ilmarinen, kowal wiejski i ojciec rzemiosł. Wykuł sklepienie niebieskie i pożyteczne perpetuum mobile - Sampo, jednakże jego funkcje boskie i kosmogoniczne uległy jeszcze większej redukcji. Zaklęć raczej nie używa, wszystko robi własnoręcznie, homo faber, chociaż stosowana przezeń technologia zakłopotałaby [współczesnych] inżynierów. Väinämöinen nieraz wpuszcza w maliny prostodusznego Ilmarinena, ale obaj, humanista z technikiem, szanują i przydają się sobie nawzajem. Ich antagonistka, Louhi, pani na Pohjoli, zachowała najwięcej archaicznych cech 'smoczycy', ale zarazem jest dobrą gospodynią i czułą matką, jaką można było spotkać w każdej zagrodzie. (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998)
Wróćmy na teren magii słowa [ - pisze dalej Jerzy Litwiniuk]. Dla spotęgowania jego mocy stosujemy różnorodne zabiegi: chcąc sobie zjednać czyjąś przychylność, schlebiamy mu, szafujemy obietnicami, nadajemy [mu] pieszczotliwe imiona i przydomki, pomijamy tematy drażliwe [lub] napomykamy o nich eufemizmami; stając wobec zagrożenia, sami usiłujemy je odstraszyć. Ponieważ język naszego plemienia jest jedynym prawdziwym [ - rozumujemy naiwnie - ] nie dziwota, że rozumie go każde zainteresowane stworzenie - i to, na które my polujemy, i to, które poluje na nas. W czasie polowania należy milczeć, w ostateczności wymieniać uwagi szeptem albo udawać, że chodzi o coś zgoła innego. Stąd taki uroczysty rytuał towarzyszący polowaniu na niedźwiedzia, a jeszcze większy po powrocie z łupem. Czytelnik dzisiejszy może się dziwić, dlaczego pszczoła [w 'Kalevali'] tylokrotnie nazywana bywa 'ptakiem'. Estoński (również fiński) pszczelarz odpowiadał: 'A bo jak jej tak nie nazwać, człowiek straci szczęście do pszczół'. Wszystkie te zabiegi bez trudu zaobserwujemy w 'Kalevali'. Modlitwy wpływające na tok wydarzeń znajdujemy również w Iliadzie i Odysei, niekiedy bardzo pierwotne, gdy Pallas Atena przywoływana bywa 'hukaniem sowy', a także praktyki magiczne. Nie pełnią one jednak tak częstej i tak wielkiej roli sprawczej jak tutaj. Bóstwo m u s i spełnić prośbę bez względu na jakość etyczną intencji suplikanta, sympatie i antypatie słuchacza eposu. Raz tylko przy zderzeniu dwóch modlitw Ukko rozstrzyga sprawę na korzyść Kullervo przeciw żonie Ilmarinena, dając tym samym ocenę postępków obojga. [To właśnie] magii służą uporczywe powtórzenia i refreny, przepojone troską o to, by żadna okoliczność nie została pominięta, by adresat prośby czy groźby został nią trwale związany i nie mógł się wycofać. Pułapki słowne były równie wymyślne jak sidła myśliwych zgromadzone w helsińskim Kansallismuseo".
Archaiczna poetyka nużyła nie tylko dzisiejszego, ale i zeszłowiecznego odbiorcę, jeżeli nastawiony był wyłącznie na zmienność obrazów (jakiej dostarczają nam dziś komiksy i wideoklipy, jednakże cechowała ona już... poetykę Iliady). Tutaj jednak od działania ważniejsze jest dążenie. Uczestnicy szamańskiego seansu chóralnymi okrzykami solidaryzowali się ze swoim rzecznikiem w natarczywości jego zmagań z niewiadomym". (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998)
"W oparciu o [...] informacje [...] dawnych historiografów szwedzkich częściowo możemy odtworzyć przebieg szamańskiego seansu. Wpierw fiński czarownik zapada w lovi, w stan ekstatycznego omdlenia, trans. Chcąc to uczynić, musi mieć opanowaną sztukę joiku. Unikalne brzmienie tego fińskiego i lapońskiego śpiewu trudno jest [opisać] - trochę przypomina ono tyrolskie jodłowanie. Podczas lovi szaman bije w bęben młotkiem sporządzonym np. z rogu renifera. Równocześnie wzywa - w poprawnie artykułowanym języku fińskim - swojego boga opiekuna aż do chwili, gdy padnie z wyczerpania, czyli uda się do krainy zmarłych lub innego miejsca, gdzie otrzymuje się dobrą radę i pomoc. Siedzący przy ognisku puoltaja, pomocnik, kobieta lub mężczyzna, głośno wołając budzi szamana z lovi. Wtedy tłumaczy on, co widział, tym, którzy prosili o wyświadczenie czarnoksięskiej usługi. Niestety, [niemal] nic nie wiemy o samym zachowaniu szamana ani o jego doznaniach w czasie rytualnej podróży do kraju umarłych. [...] Czarownik pada na ziemię jak czarny Etiopczyk, mówi najstarsza kronika. Podobnie piszą o lapońskich szamanach autorzy późniejsi: upadają bez zmysłów jak w padaczce, zasypiają i leżą jak półżywi, przypominają pijanych". (W. K. Pessel, dz. cyt.)
"Miarowy tok zaklęcia miał także jedno nader istotne znaczenie: świadczył o panowaniu zaklinacza nad zjawiskiem, a zatem o skuteczności jego poczynań. Jako dowód nie wprost może posłużyć zaklęcie-modlitwa do świętego Jodoka, celtyckiego patrona chroniącego od [złych] przygód w podróży, a zwłaszcza od dżumy, którego kult rozpowszechnił się wokół Bałtyku. We wszystkich, przytoczonych przez Marttiego Haavio w 'Mitologii fińskiej' (w tłumaczeniu Jerzego Litwiniuka, PIW 1979 - przyp. red.) wariantach było ono gorączkowe, nierytmiczne. Ono jedno. Bo dżuma to dżuma i zaklinacz nie miał czasu na dłuższe pogwarki..
Magiczne są też stałe epitety bohaterów - rzec by można, promieniuje z nich mana, ładunek energii wewnętrznej, fińskie slsu, 'to, co w środku'. Dzisiejszy przymiotnik tarkka, 'ścisły, dokładny', to już zgoła bezosobowy abstrakt, tarkka w 'Kalevali' to 'dbały, pilny, darzący napiętą uwagą', w przekładzie pozwalam sobie nawet na amplifikację 'strzegący skarbów'. Väinämöinen jest vaka, 'pewny, na którym można polegać', i rzadziej, w ramach równoległej synonimiki ullsas, 'mądry', pożyczka germańska. Poprzestaję na tym drugim epitecie. Podobnie tietäjä 'wieszcz, wiedzący, wtajemniczony', co dzisiaj oznacza po prostu znachora.
Z magicznych źródeł wywodzi się zachowanie żebraczki w runie XXIII oraz pechowca Kullervo w runie XXXVI. Oboje, nie pogodzeni z losem, skarżą się głośno na swoje upośledzenie. Żebraczka ma pretensje do niegodziwego męża, Kullervo żywi pogardę dla obojętnej wobec niego rodziny, z wyjątkiem jedynie kochającej matki. Jednym od niepamięci rozpowszechnionym środkiem wymierzenia sobie satysfakcji było sporządzanie effigiem - kukły przeciwnika - w celu dokonania na niej wymyślnego odwetu, [aż] do spalenia włącznie [...] Ta magiczna operacja podlegała zakazowi ze strony władz duchownych, ale co szkodziło uprzytomnić ją sobie chociażby w postaci drobiazgowego opisu...
Szamańskie wreszcie, [a zatem] magiczne jest pochodzenie każdego instrumentu: dętego - jak piszczałka w ustach hałaśnika Kullervo, [czy] strunowego - jak kantele w ręku Orfeusza - Väinämöinena (wykonane przezeń z żuchwy szczupaka, którego złowił podczas wyprawy do Pohjoli; drugie swoje kantele zrobił już z brzozy - przyp. red.); one to mają przywabiać, perkusja zaś i brzękadła - odstraszać, [jak np.] krowie kołatki niedźwiedzia, czy w ogóle wszelką siłę nieczystą.
Najważniejszy z nich [jest] jednak - prastary bęben szamański (kannus lub kansi), zwany przez Lapończyków govdas, z którego wywodzi się i triochstninnyj gudok, i gęśle, i gędźba, i gusło, i kudlesy, i cud, i cudzy, a nawet kaszubskie kutin, kutlna 'czarownik, czarownica' - nie zyskał prawa wstępu do 'Kalevali'. Bo to właśnie było tabu, czynność zakazana, podobnie jak jedzenie koniny u świeżo nawróconych z pogaństwa Słowian. Olbrzym Antero (czyli Andrzej) Vipunen usiłuje wypędzić intruza zwrotami wypożyczonymi z egzorcyzmów, sam Väinämöinen przed zejściem do krainy zmarłych pali ognisko i pokrzykuje, o bębnie jednak, towarzyszącym normalnej szamańskiej wyprawie w zaświaty - nie ma [tutaj] mowy. Przypomina jedynie o pierwotnej jedności funkcji estetycznej pieśniarza i uzdrowicielskiej znachora. Tak ważną w eposie czynność budowania łodzi przez Väinämöinena (łodzie szamanów ponadto bywają latające, podobnie jak stępy czarownic) zaczerpnięto z obfitości wątków apokryficznych o Noem, jakie przywędrowały do tej północnej 'lodówki folkloru'...". (Jerzy Litwiniuk, Od tłumacza, 'Kalevala', PIW 1998)
Na koniec - jedno zaklęcie z 'Kalevali' - "Słowa oparcia w Stwórcy",
które wygłasza starzec-uzdrawiacz, opatrujący rany Väinämöinena
(runo IX, 507-516, przekład Jerzy Liwiniuk):
"Nie poruszam własnym ciałem,
Jeno ciałem Stwórcy mego,
Nie działam o własnej sile,
Lecz siłą Wszechmogącego,
Nie mówię własnymi usty,
Przemawiam Bożym językiem,
Jeżeli moje są słodkie,
To słodsze są usta Boże,
Jeśli moja dłoń jest sprawna,
To sprawniejsza jest dłoń Stwórcy
".
Swietne miejsce, od siebie chciałbym polecić rytuały miłosne gdzie każdy można znaleźć najlepsze uroki miłosne.
OdpowiedzUsuń