Legenda o dorym władcy Jimia Chszaeta i Jamale. Avesta- księga wiedzy.



Nasze, bo nasze DNA mieli m.i.  ludzie to piszący, a Persowie /  Irańczycy zachowali to jako dominująca siła w regionie.  
Jima Chszaeta dobry władca.
 wreszcie w  mojzadruga.blogspot.com
 „Pierwszym z krajów stworzonych przez Ahura Mazdę była Ariana, kraj Ariów na zachodzie. Ludzie żyli tam szczęśliwi, nad dobrą rzeką Anuhi Daitią, zasobną w słodkie wody, u stóp świętej góry Hara Berezaiti. Jedyną przykrą rzeczą w tym kraju była obfitość wężów. Władcą krainy był Jima Chszaeta, pasterz i opiekun sprawiedliwy ludzi i zwierząt. Pod jego opieką rozmnażały się zwierzęta i ludzi narodziło się tak wiele, że nie mogła ich pomieścić nadrzeczna dolina, ziemia była dla nich za ciasna. Ahura Mazda widząc to, wezwał do siebie Jimę, dobrego pasterza, i rzekł mu tak:
— Jimo, dobry pasterzu! Czy chcesz głosić słowo boże w kraju, który stworzyłem jako pierwszy, w Arianie błogosławionej?
Ale Jima nie czuł w sobie powołania kapłańskiego, bo interesował go dobrobyt doczesny jego poddanych. Więc wysłał Ahura ptaka Karsziptana do Ariany i on pierwszy głosił tam słowo boże. A Jimie dał złotą fujarkę i oprawny w złoto bat i pouczył go, jak ma ich używać. Gdy w dobrej krainie, kolebce Ariów, narodziło się tak wiele ludzi i tak wiele zwierząt, że ziemia nie mogła ich już pomieścić, wzłeciał Jima Chszaeta w górę, zadął w złotą fujarkę i opuścił się w dół, uderzając ziemię batem oprawnym w złoto. A jednocześnie modlił się:
— Święta Aramaiti, Matko Ziemio, powiększ się, by mogły pomieścić się na tobie zwierzęta duże i małe, by znalazły dość pożywienia.
A ziemia powiększyła się, spełniając prośbę Jimy pięknego. I znów rozkwitło na niej życie, zwierzęta duże i małe rozmnażały się i wychowywały swoje młode i rodziło się wiele ludzi. A wszyscy żyli szczęśliwie pod opieką Jasnego Jimy, dobrego pasterza. Po jakimś czasie znów było ich tyle, źe nie mogli się pomieścić na ziemi i za mało im było pożywienia. Więc Jasny Jima, pasterz dobry, ponownie wzlatując w górę dął w złotą fujarkę i opadając uderzał ziemię swym batem oprawnym w złoto, prosząc:
— Święta Aramaiti, Matko Ziemio, powiększ się, by wyżywić ludzi i zwierzęta.
A Święta Aramaiti, Matka Ziemia, powiększała się i znów ludzie i zwierzęta znajdowali na niej dość miejsca i pożywienia, by się rozmnażać i rosnąć. I po raz drugi stało się tak, jak bywało poprzednio, że zajęły całą ziemię, która ich mogła wyżywić, i nie było miejsca dla zwierząt dużych i małych, dla ludzi i dla roślin, którymi wszyscy mogliby się wyżywić. I po raz trzeci wzleciał ku niebu Jima Jaśniejący, dmąc w złotą fujarkę. Potem opadł na ziemię i uderzył ją oprawnym w złoto batem i modlił się do Świętej Aramaiti, Matki Ziemi, by zechciała się powiększyć i wyżywić zwierzęta i ludzi. A Dobroczynna Aramaiti powiększyła się i oddała swoje siły na podtrzymanie życia wszystkich stworzeń, które na niej się rodziły i rosły. Tak więc, jak mówi pismo, trzy razy wzlatywał ku niebu dobry pasterz, Jima Chszaeta, dmąc w złotą fujarkę, trzy razy opadał na ziemię i uderzał ją swoim oprawnym w złoto batem i modlił się do Matki Ziemi, a ona się powiększała.
Ale potem Ahura Przemądry przewidział zbliżanie się niszczyciela. Aryrnan, wróg życia, postanowił napaść z demonami zimna na dobrą krainę Arianę i przynieść do niej śmierć i zagładę dla roślin, zwierząt i ludzi. Wezwał więc Ahura Mazda Jasnego Jimę przed swoje oblicze i rzekł mu:
— Zbuduj schronienie dla ludzi i zwierząt, War podziemny, gdzie ukryć się będą mogły w czas zagłady. Umieść go pod ziemią, gdzie nie dosięgnie ich mróz. Ten War niech będzie długi na koński bieg, czworokątny. Trzy piętra w nim zbuduj, a na nich korytarze i pokoje zamknięte i otwarte. Środkiem puść strumień wody słodkiej, na brzegach jego osadź ptaki w wiecznej zieleni. Gdy gotowe już będzie podziemne schronienie, zanieś tam nasiona najlepszych, najdorodniejszych ludzi, zwierząt i roślin, i nasiona ogni, i ptaków, i psów. Wybieraj starannie, by znalazły się tam tylko nasiona zdrowe, zebrane z roślin, które są najlepiej wyrośnięte, najwonniejsze i najsmaczniejsze. Spośród zwierząt wybierz najdorodniejsze, najzdrowsze i najwięcej przynoszące pożytku, i ich nasiona umieść w podziemnym Warze. Podobnie postąpisz z ludźmi: wybierz nasiona z najszlachetniejszych i najpiękniejszych, zdrowych na ciele i duchu. I bacz, by nie znalazły się wśród nich zdeformowane z przodu czy z tyłu, z zębami wystającymi i skórą skażoną.
Wszystkie te nasiona roślin i zwierząt każdego gatunku i ludzi połącz w pary, by żyły i zdolne były się rozmnażać. I tak po dwa zanieś do Waru.
A na trzech piętrach Waru tak umieść nasiona ludzi: na pierwszym piętrze niech będzie ich trzydzieści, na drugim sześćdziesiąt, a na trzecim dziewięćdziesiąt.
Tak powiedział Przemądry do Jaśniejącego Jimy, a ten postąpił zgodnie z rozkazem boskim i zbudował w krainie Arianem Waedżo — co tłumaczy się jako „kolebka Ariów” — War czworokątny podziemny i zgromadził w nim nasiona roślin i zwierząt, i ludzi, w czasie gdy spodziewał się nadejścia zimy. Gdy już to uczynił, nadciągnął do Ariany smok zimy, wąż straszny, wcielenie Arymana.
Przyszedł ku ziemi i zmroził ją, rośliny wszystkie uschły i przemarzły, zamarzły wszystkie zwierzęta i wszyscy ludzie, którzy nie schronili się w Warze. Ziemia opustoszała i wymarło na niej wszystko, co żyto. A w Warze ludzie żyli i w ten sposób przechowało się życie przez czas, który był czasem panowania śmierci.
Opowiadają, że trzy takie zimy straszliwe przeżyły stworzenia w Warze, a potem wyszły na świat boży i znów szczęśliwie rozmnażały się pod opieką Jimy, dobrego pasterza.
Jima Chszaeta zapomniał jednak, w miarę jak płynął czas, że jest zobowiązany do opieki nad życiem, a nie do rządzenia nim. Wydało mu się, że to jego przezorności, a nie bożemu nakazowi zawdzięczały przetrwanie żywe istoty i on sam. Bluźnić począł niebu i jego siłom, mówił słowa kłamliwe i niegodne. Sprzymierzył się z Drudżą kłamliwą i niosącą śmierć przeciwko Aszy, opiekunowi porządku i ładu boskiego, który nakazuje każdemu wypełniać obowiązki. Wreszcie popełnił zbrodnię, grzech przeciwko swemu powołaniu opiekuna żywych istot, i zabił krowę. Wtedy opuściła go chwała, majestat królewski. Trzy razy odlatywała od niego pod postacią ptaka, a on pozbawiony owej mocy, która pozwala rządzić innymi dla bożej chwały, nie był już zdolny do sprawowania władzy i opieki nad światem żywych stworzeń.”



INNI CZYTAJĄ W MOJEJ ZADRUDZE:


HINDUSKIE WEDY